Logo

O Blechhammer - tam gdzie kiedyś kuto blachy

Artykuł ukazał się pierwotnie drukiem w Tygodniku Lokalnym 7 Dni.

Tym razem nasza opowieść dotyczyć będzie miejsca, które zapewne wszyscy mieszkańcy Kędzierzyna-Koźla znają i które kojarzą z jedną z peryferyjnych dzielnic miasta. Rzadko się tam zagląda przy okazji weekendowych wypadów za miasto, bo okolica raczej przemysłowa, dlatego nie spodziewamy się tam odnaleźć wyjątkowych „cudów przyrody”, ani też wyjątkowo cennych zabytków. Okazuje się, że nie do końca mamy rację.

Mowa o Blachowni, która kojarzy nam się przede wszystkim z potężnymi niegdyś zakładami chemicznymi oraz elektrownią, a także niezbyt czystym powietrzem w okolicy tychże zakładów. Właśnie o przemyśle powiemy kilka słów, ale tym razem nie będą to dobrze nam znane współczesne wspomniane wcześniej zakłady, ale dawne fabryki, po których zostały już tylko nieliczne ślady.

Na wstępie zastanówmy się skąd się wzięła nazwa dawnej osady, a obecnej dzielnicy Kędzierzyna-Koźla. Dość oczywistą odpowiedź na to pytanie otrzymamy, gdy przyjrzymy się dawnej niemieckojęzycznej wersji tej nazwy. Blechhammer, bo o tę nazwę chodzi, oznacza bowiem dosłownie kuźnicę blachy.

Zatem Blachownia powstała, jako osada skupiona wokół zakładu, gdzie produkowano blachę. Nie wiemy dokładnie kiedy założono tę miejscowość, ale wiemy ze starych dokumentów, że w 1714 roku Blachownia już istniała. To były dawne czasy, Śląsk był od przeszło 400 lat formalnie częścią królestwa Czech, ale czasy świetności Korony Czeskiej dawno minęły i zarówno Czechami, jak i Śląskiem władali już praktycznie od 100 lat austriaccy Habsburgowie, którzy wiedli wówczas prym także w całym Cesarstwie Niemieckim.

 

O Blechhammer_1

Współczesny widok ruin papierni.

Właśnie od ówczesnego cesarza Rzeszy Niemieckiej Karola VI, obejmujący w 1714 roku we władanie sławięcickie państwo hrabia Magnus von Hoym, uzyskał pozwolenie na rozbudowę istniejących w ówczesnym Blechhammer urządzeń przemysłowych.

Wiemy zatem, że w 1714 roku istniała już zarówno osada, jak i kuźnica blachy. Być może założona została wraz z innymi zakładami przemysłowymi, powstającymi około 1709 roku w dolinie Kłodnicy oraz Bierawki za sprawą wcześniejszego właściciela dóbr sławięcickich Jakuba Flemminga.

Mogło jednak być i tak, że zakłady metalurgiczne w dzisiejszej Blachowni istniały jeszcze wcześniej, bowiem już w czasie wizytacji kościelnej z 1688 roku zanotowano, że w państwie sławięcickim istniały co najmniej 4 zakłady metalurgiczne. Oczywiście, gdy piszemy o zakładach metalurgicznych z przełomu XVII i XVIII wieku, musimy przyjąć właściwe proporcje. Ówczesne fabryki wyglądały bowiem, jak nieco większe wiejskie chałupy z dużymi kominami i zupełnie nie przypominały ceglanych, monumentalnych hal fabrycznych, które zaczęły się pojawiać dopiero w drugiej połowie XIX wieku.

Z tych zamierzchłych czasów prawdopodobnie nie zachowały się żadne ślady. Natomiast dość dokładnie wiemy, gdzie mogły się owe zakłady znajdować. Otóż nie znano jeszcze maszyn parowych, więc musiały się znajdować w pobliżu jakiegoś wodnego cieku. To przecież właśnie energia wody, poprzez koło młyńskie poruszała dawne urządzenia mechaniczne.

O Blechhammer_2

Fasada łudząco podobna do hali walcowni stojącej w tym miejscu od 1807 o czym możemy się przekonać patrząc na poniższą litografię Knippla.

O Blechhammer_8

Walcownia blachy J. Baildona z 1807 r z fasadą identyczną do dzisiejszego fragmentu zachowanego wśród ruin papierni - litografia Knippla wykonana po 1820 r.

Z dawnych map wiemy, że w Blachowni były wówczas dwa koła młyńskie. Oczywiście mówimy ciągle o tak zwanej Starej Blachowni, a nie o blachowniańskim osiedlu, które powstało dopiero w XX wieku, przy okazji budowy zakładów chemicznych. Nota bene owo osiedle, które dzisiaj nazywamy Blachownią, nie znajduje się na terenie historycznej Blachowni, ale na terenie innej starej osady, którą znamy jako Miedary. Tam również, już od początku XVIII w istniał zakład, opisywany na dawnych mapach, jako Miedarska Huta, która to nazwa zachowała się do dzisiaj w odniesieniu do jednego ze znanych nam przysiółków pomiędzy Lenartowicami, a Miedarami.

Owe dwa wspomniane koła młyńskie nie znajdowały się jednak, jak można by sądzić na nurcie rzeki Kłodnicy przepływającej przez Blachownię, ale na rzeczce, która płynęła w kierunku Kłodnicy, biorąc swój początek w lasach pomiędzy Rudzińcem a Starą Kuźnią. Dzisiaj ten ciek jest już na Starej Blachowni nieobecny, bowiem został odcięty od południa, zbudowanym w XX wieku Kanałem Gliwickim. 

Kilkaset lat temu musiała to być spora rzeczka, skoro znalazła się na dawnych mapach, jako dopływ Kłodnicy. Jednak i wówczas niosła zapewne zbyt mało wody, by młyny można było zbudować bezpośrednio przy jej nurcie. Spiętrzono zatem wody potoku tworząc dwa stawy. Jeden znajdował się prawdopodobnie na dzisiejszych łąkach na południe od osady, pomiędzy zabudowaniami a Kanałem Gliwickim, a drugi, już po północnej stronie, nieco powyżej dzisiejszego rozlewiska na rzece Kłodnicy, często odwiedzanego przez wędkarzy. 

Gdy przyjrzymy się ukształtowaniu terenu w tym miejscu, zauważymy spore zagłębienie podchodzące łagodnym stokiem, aż pod obejścia dzisiejszych blachowniańskich gospodarstw, zaś z drugiej strony ograniczone wałem, po którym prowadzi polna ścieżka od Lenartowic, a który wówczas spełniał zapewne, także rolę grobli.

O Blechhammer_3

Zabudowa Starej Blachowni - jednej z absolutnie najstarszych na całym Górnym Śląsku kolonii robotniczej, datowanej na 1820 rok.

W ówczesnych czasach bardzo często spiętrzano nawet bardzo niewielkie potoczki. Za pomocą systemu zastawek wlotowych i wylotowych ograniczając teren groblą, tworzono rozlewisko. Dzięki podniesieniu poziomu wody oraz możliwości regulacji jej upustu ze stawu, uzyskiwano strumień wody posiadający wystarczającą energię do poruszania młyńskiego koła. Takie stawy nazywano młyńskimi albo kuźniczymi, w zależności od funkcji jaką spełniały.

Zresztą tak przecież działają dzisiejsze elektrownie wodne, gdzie rolę młyńskiego koła przejmują turbiny, a rolę drewnianych zastawek zwanych zapustami – ogromne zapory, jakie znamy na przykład z bieszczadzkiej Soliny, albo beskidzkiej Porąbki.

Jedno z tych młyńskich kół, które widzimy na mapie musiało poruszać urządzenia kuźnicy blachy i możemy nawet domniemywać przybliżone miejsce, gdzie mogła być owa kuźnica. Oczywiście z tego najdawniejszego blachowniańskiego zakładu nie pozostały żadne ślady, natomiast już sto lat później pojawił się w Blachowni, kolejny zakład produkcyjny.

Otóż w 1807 roku słynny inżynier szkockiego pochodzenia, osiadły na Górnym Śląsku – John Baildon właśnie w ówczesnej Blachowni zbudował nowoczesną wówczas walcownię blachy. Zatem na początku XIX wieku blachy już nie wykuwano, jak jeszcze w XVIII wieku, ale produkowano za pomocą walcarek, tak jak to ma miejsce dzisiaj. Ślady tego zakładu możemy już jak najbardziej odnaleźć nie tylko w terenie, ale także na dawnych ilustracjach.

O Blechhammer_4

Zabudowa Starej Blachowni - jednej z absolutnie najstarszych na całym Górnym Śląsku kolonii robotniczej, datowanej na 1820 rok.

Zabudowania tego dawnego zakładu metalurgicznego zostały uwiecznione na XIX-wiecznych litografiach śląskiego artysty Ernesta Knippla, pochodzącego z dolnośląskich Kowar. To właśnie dzięki niemu wiemy, jak wyglądały wczesnodziewiętnastowieczne zakłady przemysłowe. Knippel od ok. 1830 roku, na zamówienia ówczesnych przedsiębiorców zaczął wykonywać litografie, przedstawiające pejzaże przemysłowe ówczesnego Dolnego i Górnego Śląska. Ponieważ zaś Opatrzność obdarzyła go długim – dziewięćdziesięcioletnim życiem, zatem zdążył on wykonać przeszło 80 litografii. Uwiecznił także kilkanaście pejzaży z okolic ówczesnych kozielskich i sławięcickich dóbr. 

Aż dwie litografie przedstawiają okolice dzisiejszej Starej Blachowni. Widać na nich stawy, widać też stary Kanał Kłodnicki, który już wówczas istniał od kilkunastu lat. Widać na jednym z obrazów młyńskie koło i przede wszystkim widać jakieś dawne zabudowania przemysłowe z dymiącymi kominami oraz jednakowe niemal domki dawnej kolonii robotniczej.

Zastanówmy się, czy owe domki nam czegoś nie przypominają? Gdy pojedziemy samochodem albo autobusem w stronę Sławięcic, albo blachowniańskiej elektrowni, to za zakrętem przy wjeździe na Starą Blachownię, spójrzmy w lewo. Zobaczymy wówczas te same, jednakowe domki, jakie widzimy na litografiach sprzed niemal 200 lat.

Zbudowano je na początku XIX wieku, w latach 1800 – 1820 właśnie dla pracowników ówczesnych zakładów i dlatego możemy o nich mówić, jako o jednej z najstarszych, wciąż  istniejących kolonii robotniczych na całym Górnym Śląsku.

O Blechhammer_5

Zrujnowana zabudowa papierni.

Jak się jednak okazuje walcownia blachy także nie była ostatnim zakładem przemysłowym w tym miejscu, bowiem pod koniec XIX wieku na jej miejscu zbudowano papiernię, a właściwie zakład wytwarzający półprodukty potrzebne do produkcji papieru. O tym zakładzie jest bardzo mało jakichkolwiek tekstów źródłowych. Natomiast, to gdzie się znajdował wiemy ponad wszelką wątpliwość, bowiem istnieje do dzisiaj.

W tym miejscu zaczyna się najbardziej ponury fragment naszej opowieści. Otóż napisaliśmy, że „papiernia” (tak nazywają ten zakład miejscowi starsi mieszkańcy) wciąż istnieje.

Niestety należałoby raczej napisać, że „stara papiernia” właśnie w tej chwili przestaje istnieć. Jest dewastowana i rozbierana po kawałku. Ostatnio gdy wybraliśmy się tam na sesję fotograficzną, zastaliśmy wyspecjalizowanych „fachowców” od pozyskiwania złomu, uzbrojonych w odpowiedni fachowy sprzęt. Panowie nic sobie nie robiąc z naszej obecności, wyrywali szyny dawnej zakładowej wąskotorówki, cięli szlifierkami fragmenty metalowych konstrukcji i tak dalej. Gdy zagailiśmy – „trochę tego wszystkiego szkoda”, usłyszeliśmy w odpowiedzi… „że przecież to takie stare”… No właśnie…

Ale nie dosyć tego. Okazuje się bowiem, że razem z prawie 130-letnią papiernią, dewastowane są także niektóre z 200-letnich domków wspomnianej kolonii robotniczej. Zauważyliśmy coś jeszcze. Otóż wcześniej byliśmy przekonani, że budowniczowie papierni wyburzyli wszystkie budynki istniejącej pierwotnie w tym miejscu walcowni blachy. Okazuje się, że niektóre z nich prawdopodobnie nie zostały wyburzone, ale zaadaptowane do nowej roli.

O Blechhammer_6

Jeszcze 3 lata temu wszystkie budynki były w całości.

Znaleźliśmy, niestety niemal całkowicie już wyburzony, budynek z fasadą zwieńczoną charakterystycznym trójkątnym frontem, różniący się od późniejszych ceglanych gmachów i łudząco podobny do budynków przemysłowych walcowni z litografii Knippla. Obok istnieje kolejny budynek, nieco większy od domków mieszkalnej kolonii, z zachowaną oryginalną bryłą, otworami okiennymi, oryginalną więźbą dachową oraz belkowym stropem i tajemniczym paleniskiem, mogący pochodzić nawet z samego początku XIX wieku. On również stał się ofiarą postępującej dewastacji.

Cóż, gorzka konkluzja jest taka. Od początku XVIII wieku w tym miejscu istniały zakłady, z których pierwszy dał początek oraz nazwę dzisiejszej Blachowni. Potem były tutaj następne, budowane przez światowej sławy inżyniera i związane z unikatowym kanałem Kłodnickim, którym w XIX wieku dostarczano do walcowni surowce. Potem była papiernia którą jeszcze pamiętają starsi mieszkańcy Blachowni. Teraz po 300 latach, to miejsce, które było sercem i kolebką całej osady i które powinno być z racji swego historycznego potencjału oraz funkcji, jaką pełniło, objęte ochroną i wyeksponowane, jako ważny element lokalnego dziedzictwa historycznego – jest wyburzane i rozbierane przez zbieraczy złomu.

O Blechhammer_7

Te same budynki kolonii robotniczej, które widzimy na zdjęciu 3 i 4, wraz ze stawem kuźniczym na litografii Knippla z około 1830 roku.

Można mnożyć miasta, nie w dalekim świecie czy Europie, ale w Polsce, gdzie takie obiekty adaptuje się na muzea, galerie sztuki, a nawet na galerie handlowe, zamiast budowania „plastikowych” architektonicznych „koszmarów”, które za pięćdziesiąt lat, gdy materiały się zestarzeją będą wątpliwą ozdobą. W ostateczności można w starych fabrykach urządzić hurtownie, magazyny, byle tylko przetrwały do czasów, gdy znajdą się pomysły i fundusze na ich zagospodarowanie.

Niestety w miejscu dawnych zakładów przemysłowych na Starej Blachowni niewiele jest już pojedynczych, postindustrialnych obiektów, które można jeszcze uratować. Na pewno komin papierni, wspomniany wiekowy budynek z początku XIX, może coś jeszcze. Może warto też więcej uwagi poświęcić budynkom dawnej kolonii, które póki co są zamieszkane, ale też nie do końca wiadomo co je czeka w przyszłości.

W każdym razie jest niepowetowaną stratą i swoistą ironią losu, to że historyczne pamiątki po przemysłowym dziedzictwie Blachowni, ale przecież także całego obecnego Kędzierzyna-Koźla, trwając w tym miejscu od 300 lat, podczas których przyszło im się zmagać z kolejnymi wojnami i dziejowymi zawieruchami – przestają istnieć definitywnie właśnie teraz, w czasach pokoju, kiedy tyle mówimy o historycznym dziedzictwie, zabytkach i programach ich ochrony.

Template Design © Joomla Templates | GavickPro. All rights reserved.